W weekend, który właśnie minął miałam bawić się na corocznym koncercie Lata z Radiem i przypomnieć sobie te wspaniałe chwile z ubiegłego sierpnia, kiedy osobiście poznałam Andrzeja Piasecznego i dwóch przesympatycznych radiowców - R. Czejarka i B. Sawickiego.
Już wszystko było uzgodnione, załatwione i myślałam, że w końcu zobaczę jedno z najstarszych polskich miast, ale niestety, plany nie wyszły i kaliskie andruty przyjechały do mnie.
Co prawda, koncert muszę przypomnieć sobie w ramach wakacyjnych atrakcji ze zdjęć, ale za to te cieniutkie wafelki podgrzały wspomnienia o miłych, młodzieżowych, beztroskich latach gimnazjalnych...
Jako, że pogoda i w Radomiu, i w Kaliszu była pod psem, a ja mogłam wyjść wreszcie z koleżanką Kasią pierwszy raz od dwuletniej znajomości na spacer i odbyć wreszcie tak długo odwlekane rozmowy, to nie żałuję siedzenia w deszczu i chłodzie - jak to mówią, nie ma tego złego, co by nie wyszło na lepsze.
Tym pozytywnym akcentem pragnę pozdrowić wszystkich nowych, ukrytych "Kochających Życie", a szczególnie Tomka z okolic Kalisza... i już osobiście zapraszam na zapoznawczą kawę ;)