sobota, 4 lutego 2017

Staszicu, dziękuję :)

Kilka dni temu byłam na trzecim spotkaniu autorskim, zaprosiło mnie na nie moje liceum im. Stanisława Staszica w Radomiu i cały czas mam wrażenie, jakby to był sen, odrealniona rzeczywistość :)

Było sentymentalnie i zaskakująco, bo nie spodziewałam się przywitania przy samym wejściu przez grupkę umundurowanej młodzieży z klas o profilu wojskowym. Dziewczyny i chłopaki czekali na nas od nie wiem jak wczesnej godziny, bo mieliśmy jeszcze jakieś 40 minut do rozpoczęcia Apelu (jak dobrze pamiętam te przeróżne i częste zbiórki podczas lekcji!) i nie wiadomo było, o której dokładnie przyjdziemy. Jeden chłopak otworzył nam drzwi, reszta mówiła "dzień dobry", drugi chłopak nas przejął i prowadził korytarzami (rozumiem, że 27 lat to już kres życia, ale jeszcze pamiętałam gdzie znajduje się sala gimnastyczna... ;), podprowadził do dziewczyny, która nas przejęła z grzecznym "dzień dobry!" (poczułam się, jakbym miała 127 lat) i już otwierała drzwi na salę. Podczas tak niespodziewanej, wartkiej akcji nie miałam czasu się rozebrać, więc poprosiliśmy o 5 minut, a gdy na korytarzu Kuba zdejmował mi kurtkę podeszła moja Wychowawczyni, którą wciąż bardzo serdecznie wspominam  i z wesołym "Asiu, nic się nie zmieniłaś!" (w liceum miałam czarne włosy, nosiłam okulary, ważyłam 19kg i nie miałam rurki w szyi, ale zapewne chodziło o moje piękne oczy :) wprowadziła nas na salę.

Szłam mijając kolejne rzędy krzeseł (tych samych krzeseł), patrzyłam na drabinki ,przy ścianie, słońce wlewało się ostrymi promieniami przez wysoko osadzone okna oświetlając balkon, przez który obserwowała mnie grupka dziewczyn. Tak jak wtedy.
Tylko moja droga była nie taka, jak wtedy. Była dużo dłuższa. Dosłownie i w przenośni.
Musiałam przejść 8, osiem cholernie trudnych lat, żeby teraz nie zatrzymać się w którymś rzędzie, tylko iść dalej, do samego końca, do samej sceny.

Tak jak kiedyś przy każdym apelu wisiał na ścianie tematyczny napis oznajmiający dlaczego się mamy teraz nudzić, tak we wtorek przywitał mnie napis "ACZkolwiek - kocham życie! Joanna Czapla".
I pewnie niektórzy się nudzili :) dla mnie jednak to było bardziej wyjątkowe, niż przedstawianie mnie tak na dwóch poprzednich spotkaniach.

Moja stara, wieloletnia, odnowiona teraz szkoła okazała się być w posiadaniu mikroportu, o którym marzę na każdym spotkaniu. Pan Sebastian Wilczyński, ówczesny nauczyciel fizyki wraz z Kubą sprawnie podnosili mi ręce, przeciągali kabelki, przypinali, przepinali i wyłączali mikrofonik, gdy Kuba powiedział "proszę na razie wyłączyć, bo ona strasznie klnie" - nigdy się nie dowiem, czy Sor uwierzył :)
A powinien. 

Bardzo się ucieszyłam, gdy mikrofon przejęła ówczesna Pani Dyrektor Izabela Krzychowicz - ta, która zawsze była lubiana, a która odeszła jeszcze, gdy ja chodziłam do 3 liceum.
Czuję się zaszczycona, że właśnie ona była na spotkaniu.

Przed rozpoczęciem podeszła do mnie Pani Agnieszka, nauczycielka która mnie nie uczyła, ale teraz z wyjątkowym zaangażowaniem w spotkanie, szacunkiem, powagą i czystą życzliwością zapytała "Asiu, dziewczynki nie wiedzą jak się do ciebie zwracać, czy per pani, czy po imieniu...?"

Dwie prowadzące dziewczyny przedstawiły w skrócie mój życiorys, trzecia dziewczyna prowadziła ze mną rozmowę. Najbardziej podobało mi się pytanie:
"Joasiu, napisałaś - <<Życie jest ekscytujące, intrygujące, zaskakujące, również negatywnie. Nigdy nie przypuszczałam, że będę odgrywać jedną z głównych ról w czymś na wzór dramatu. I najgorsze (najlepsze?), że zupełnie nie chodzi o chorobę. Gdzie czasy licealne? Było tak beztrosko :)>>
JOASIU, CZY WRACASZ WSPOMNIENIAMI DO CZASÓW LICEUM ? DO NASZEGO LICEUM, BO PRZECIEZ JESTES JEGO ABSWOLWENTKĄ?"
Po pierwsze zaskoczyło mnie to, że cytat ten nie został wzięty z książki, dopiero po chwili myślenia olśniło mnie, że coś takiego pisałam na blogu, więc ktoś, kto organizował spotkanie w Staszicu musi śledzić te posty, miłe uczucie :) Po drugie, gdy zaczęłam opowiadać o wagarach, o siedzeniu w windzie zamykanej na klucz, o spisywaniu lekcji cała sala się śmiała. 
Natomiast najtrudniejszym pytaniem było: 
"Co chciałabyś  powiedzieć tym wszystkim młodym ludziom, którzy tak licznie przybyli na dzisiejsze  spotkanie autorskie?"
 Nie czuję się kompetentna do udzielania jakichkolwiek rad, więc w tej roli nie czułam się komfortowo, ale z drugiej strony nauczona doświadczeniem przypuszczałam, że być może mogę wnieść, jak każdy z nas, coś do tego młodego, licealnego świata. 

 Następnie zostały przeczytane dwa fragmenty książki, m.in. o studniówce, trudnym wyborze "iść, czy nie iść", o tym jak wtedy kolega Kuba, powód moich zarwanych nocy, poprosił mnie o przemycenie flaszki pod sukienką. Wracałam wspomnieniami do tego okresu, który jest symbolem tamtego zdrowszego życia.
Odpowiedziałam na pytania od uczniów, a jedno z nich było inne niż inne bo dotyczyło mojego prywatnego życia, a nie książki: "Jak wygląda twoje życie towarzyskie?" :)

Na koniec kilka słów o wspomnianej studniówce i mojej obecności w jej klasie powiedziała Wychowawczyni i otrzymałam bukiet róż od pana w mundurze. 

Podczas części nieoficjalnej podeszła do mnie Wychowawczyni z gimnazjum - ogromnie się ucieszyłam.  Pani Renata Trybuł kucnęła i z jakąś powagą i smutkiem powiedziała "Asiu, bardzo się cieszę, że się tak zmieniłaś. Bo nie wiem czy pamiętasz co mi powiedziałaś wtedy, na zimowisku w Szklarskiej Porębie? Powiedziałaś: mi się tu wcale tak nie podoba... Cieszę się, że się zmieniłaś w taki sposób, że jesteś właśnie taka".

Te lata naprawdę mnie zmieniły. 

Dziękuję Pani Dyrektor Izabeli Krzychowicz, Pani Mileni Jaśkiewicz, Pani Ewie Rutkowskiej, nauczycielom i uczniom za zaproszenie, organizację, atmosferę i słuchanie nie tylko dlatego że Wy ostatni musieliście ;)

Wyszłam ze szkoły z dziwnym uczuciem, marzeniem sennym, że w jakiś sposób zawsze będę jej częścią.  

Artykuł portalu "Radom24"



 
Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger