niedziela, 21 października 2012

Zmotywuj siebie

Jak wspaniale jest istnieć w sieci dzięki blogowaniu i przez to poznawać nowych ludzi! Szczególnie, gdy są tak interesujący i barwni jak koleżanka prowadząca blog Zmotywuj siebie, który chcę Wam przedstawić. Nie jest to blog o niej (a szkoda), ale o sprawach, którymi od dłuższego czasu się interesuję.
Ogromnie się cieszę, że miałyśmy okazję się poznać i wymienić doświadczeniami.
Ja ze swojej strony chcę również życzyć pannie Y ;) wytrwałości w realizowaniu swoich celów, planów i marzeń oraz cierpliwości we wtajemniczaniu innych laików w krąg swoich zainteresowań.

czwartek, 18 października 2012

Pozostaje postanowienie poprawy


Obiecałam sobie, że nie będę więcej "tworzyć", bo mi to nie wychodzi, ale co miałam zrobić gdy jedna usłyszana opinia o poprzednim wierszu brzmiała: "ckliwy tekst tandetnej raperki"? Choć opinia inna od innych, to może właśnie za nią jestem najbardziej wdzięczna, bo była zgodna z tematyką wiersza o... SZCZEROŚCI.

I chociaż nie uważam aby forma była ważniejsza od treści, to wspomniana szczerość zmusiła mnie do poprawienia się, spróbowania przynajmniej.

No i bynajmniej poniższego - tym razem białego - wiersza nie klasyfikuję do Sztuki, jednak wydaje mi się, że jest... bogatszy...

Wam go prezentuję:



Zarurkowani

**   **sz*   c*ś   p*w**dź*ć
Ja muszę coś powiedzieć

**ś**   cz***   *s**sz   ****
Myślę czuję usłysz mnie

dźwięczne głoski łącznością ze światem
nieme wyrazy zamknięciem umysłu
niemoc mówienia depresję zaczyna
możność ust ruchu drogą wybawienia

przedziurawiona szyja
plastik weń tkwiący
powietrze naddane
struny wprawia w drganie
MÓWIĘ... MÓWIĘ. MÓWIĘ!
DO CIEBIE

sobota, 13 października 2012

Nowa znajomość

Nowa znajomość
Wczoraj wreszcie mogłam przedstawić przyjacielowi Karatowi kino. Zaprzyjaźnili się, Karat zachowywał się przez cały seans nienagannie i zgodnie stwierdzili, że muszą spotykać się częściej - jestem bardzo za :).

"Bitwa pod Wiedniem" zebrała - jak to zazwyczaj bywa - różne głosy, mnie osobiście bardzo się podobała i zaskoczyła. Myślałam, że nie ogarnę całej tej historycznej bitwy osmańsko-wiedeńsko-polskiej i będę czekała końca, ale fabuła jest tak dobrze nakręcona, że nie miałam problemu z połapaniem się kto, gdzie i kiedy.
Efekty wizualne i dźwiękowe very good, a gra Adamczyka jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że to jeden z najlepszych współczesnych aktorów polskich.
Jako, że to była premiera, przed rozpoczęciem filmu był m.in. krótki performance artystyczny poświęcony królowi Janowi III Sobieskiemu oraz królowej Marysieńce, który przedstawili uczniowie VIII Liceum Ogólnokształcącego w Radomiu, którego patronem jest zwycięski dowódca spod Wiednia.
Upiekłam więc 3 pieczenie na jednym ogniu, bo miałam kino, namiastkę ukochanego teatru i naukę angielskiego, ponieważ film był od A do Z z napisami. Tak mnie wciągnął, że tego nie zauważałam.

Byłam jedyną osobą na wózku, ale już nie specjalnie mnie to dziwi, zawsze tak było. Mimo, że HELIOS nie jest w żaden sposób dostosowany do wózków to obsługa jest gites - pani prowadziła mnie i torowała drogę wśród tłumu (nie proszona! Własna inicjatywa!), a od bramki przejął mnie Pan Wojtek z Radia Plus i przed naparciem widzów siedziałam elegancko na sali kinowej z mamą, bratem i bratową.
Kolejny raz czułam się jak V.I.P. i co najlepsze - w ogóle mnie to nie krępuje :D.
Fajnie było poczuć wreszcie świat kultury.
(Mam nadzieję, że 12 grudnia będę mogła powtórzyć to zdanie ;)

                 (trochę cieme wyszło, ale chyba mnie poznajecie ;)



Jeszcze tylko krótko powiem, że był u mnie Pan ze Stowarzyszenia "Przyjaciół Integracji", który zarejestrował mnie do nowego projektu pt: "Wspomaganie osób niepełnosprawnych ruchowo na rynku pracy III".
Nie wiem czy z tego coś wyjdzie, ale już wynikają pewne plusy, które bardziej rozwijają moją osobowość i obycie z ludźmi, instytucjami, sprawami prawnymi...
Pan był (na szczęście!) przemiły i nie uprzedził mnie do pracowników socjalnych :). Zdradził mi  nawet, że po naszej rozmowie telefonicznej wygooglał sobie moje nazwisko i poczytał blog, także Panie Igorze - pozdrawiam! :)
Nawet 6 złożonych przeze mnie pełnych podpisów nie sprawiło mi większego problemu - a przypominam, że od prawie 2 lat pisanie ręczne to dla mnie wysiłek porównywalny do wykopków.
Czego to człowiek nie może, jeżeli chce!

No i wizyta w nowootwartej (dla mnie nowo) Galerii Słonecznej. Moje oczy ujrzały ten okrzyczany kolos, a na pierwszy ogień poszedł rzecz jasna EMPIK.

środa, 3 października 2012

Wykład dla niewtajemniczonych


Zdarza się, że czasem ktoś obcy pyta o mnie moją rodzinę/znajomych.
Taka rozmowa miała miejsce dzisiaj i wyglądała mniej więcej tak:
W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI pada pytanie: "a na co chora?" - odpowiedź: "rdzeniowy zanik MIĘŚNI".
Później następuje ciąg wyliczeń mojej działalności: "stowarzyszenie, książka, misje, blog, nauka...".
I podsumowanie ze strony przeciwnej: "no pacz... to umysłowo wszystko dobrze...".
Zaznaczam, że na samym początku została podana nazwa choroby, w której występuje dość znaczący (przynajmniej dla mnie) dopełniacz.

Wszystkim zaś, którym niewiele taka wiedza pomaga w zrozumieniu istoty choroby zawsze służę dobrą radą.
W tym przypadku brzmi ona następująco:
proszę wziąć do ręki encyklopedię anatomii człowieka, poszukać rozdziału o budowie mózgu, skupić na nim jego funkcję: umysł i... Co zauważamy??
Na wszelki wypadek podpowiadam: W MÓZGU MIĘŚNI NIET!!!!

... z podanego wyżej stwierdzenia umiemy już samodzielnie wyciągnąć wnioski, prawda...?
Jeżeli jednak nie, proszę o info, następna lekcja będzie za tydzień.

Dziękuję za uwagę.
Czegoś nowego wspólnie się nauczyliśmy.
Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger