niedziela, 25 października 2020

Życie przez całe życie

 Z kilku względów nie zabieram głosu w sprawach politycznych i religijnych. Jednym z nich jest to, że mam tak wiele swoich problemów, że nie czuję potrzeby zajmować się innymi. Drugi, to fakt, że większość z nich zupełnie mnie nie dotyczy.

Inaczej ma się sprawa przepchnięcia ustawy, która zatrzęsła Polską.
Poznajcie inną jej perspektywę.

Jako katoliczka, kobieta i osoba niepełnosprawna NIE JESTEM ZA ZABIJANIEM.
Jestem za życiem.
Za życiem, a nie wegetacją.
A tę właśnie zapewnia nasz kraj osobom niezdolnym do samodzielnej egzystencji, których rodzice w pewnym momencie nieuchronnie odchodzą, a osoby te trafiają w młodym wieku, przy pełnej sprawności intelektualnej do gett zwanych Domem Pomocy Społecznej.

Nikt nie myśli o tym, że dziecko z dużymi wadami genetycznymi, o którego życie teraz się tak szlachetnie walczy kiedyś stanie się dorosłe i myśl o swojej przyszłości będzie mu spędzała sen z powiek. Że będzie codziennie drżało o to, czy jego mama nie zachoruje, nie zostawi go, czy będzie miał kto się nim zaopiekować w należytym, 24-godzinnym stopniu.
To dorosłe dziecko będzie musiało wziąć swoje życie, które dzisiaj "wygrało" w swoje niepełnosprawne ręce, bo nikt za niego tego nie zrobi po śmierci rodziców. Na pewno nie Państwo.
Nikt nie myśli o tym, że dorosłe niepełnosprawne dziecko w ogromnej większości przypadków nie będzie miało prawa wyboru z kim i gdzie mieszkać. Jak ułożyć swoje dorosłe, autonomiczne życie. A zdanie na nieszczęsny los z niewybranymi do tego osobami (a przecież każdy z decydujących przedwczoraj o życiu milionów miał prawo wybrać z kim będzie mieszkał przez lata) może prowadzić do ciężkiej depresji, nerwicy, stagnacji, regresu i wielu poważnych chorób psychicznych.

Dzisiaj myśli się o tym, żeby uratować życie, a nie pomaga się tym życiom, które w czasie Covid są pozamykane w DPS-ach i tam je kończą. Tylko dlatego, że nie została zapewniona opieka personelu, wolontariuszy i rodziny poprzez zakaz odwiedzin. Tłumacząc to niebezpieczeństwem przyniesienia wirusa - który nota bene może zostać przyniesiony przez pracowników, którzy mogą chodzić na wesela i imprezy.

Nikt nie myśli o tym, że życie, które dzisiaj jest "ratowane" nie będzie miało szansy z tego życia korzystać. Bo Państwo nie stworzy zawodu asystenta i nie zapewni odciążenia matce i psychicznego odpoczynku od starszych ludzi samym chorym. Asystenta, który wyprowadzi na spacer, zabierze do lekarza, na rehabilitację, czy - nie bądźmy tak wymagający! - do kina!
500+ nie zagwarantuje godnego ŻYCIA.

Mówi się: "dajmy dziecku to, co sami otrzymaliśmy: miłość, troskę".
Jednak to dziecko najczęściej kochane jest tylko wtedy, gdy jest dzieckiem. Później może otrzymywać szacunek od ludzi, może otrzymywać podziw i uznanie, ale za prawdziwą miłością będzie tęsknić i przez nią cierpieć do końca swoich dni.
Troszczyć się o nie będą tylko rodzice, dopóki nie odejdą.

Nikt nie myśli o całych rodzinach niepełnosprawnych nastolatków, którzy nie mówią, nie siedzą, nie zmieniają pozycji, nie przełykają, nie ruszają językiem, krztuszą się własną śliną, oddychają przez rurkę w szyi i muszą być odsysani kilka razy na godzinę. Nikt nie myśli o ich matkach, które modlą się, by syn umarł wcześniej, niż oni.
Nie dlatego, że ich nie kochają, ale właśnie z miłości

Dzisiaj ci, których ta sprawa najmniej dotyczy krzyczą, że stają w obronie najsłabszych. Tych, którzy nie mogą zabrać głosu. Nie zastanawiając się jaki ten głos by był, gdyby mógł podjąć decyzję o cierpieniu nie tylko fizycznym, ale zwłaszcza alienacyjnym. Cierpieniu związanym z brakiem miłości, wsparcia od ukochanej osoby, samotności w każdym aspekcie życia przez wiele, wiele lat.

Mocno niepełnosprawne dziecko, oprócz wielu fizycznych problemów będzie dorastało z naturalną, niebywale obciążającą myślą, że staje się coraz większym problemem dla mamy i otoczenia.

Przy COVID zabrano prawo do porodów rodzinnych i odwiedzin w szpitalach osób, które są mniej sprawne, niż niemowlak, a to nie służy życiu. W normalnych czasach też z tym nie było lekko, wszyscy przecież znamy obrazki ze szpitali, kiedy rodzice śpią pod łóżkami dzieci.
W moim przypadku, gdy w pewnym momencie przestałam być dzieckiem, nigdy nie było to możliwe. Musiałam przez całą noc błagać pielęgniarki o zmianę pozycji, wyć z bólu całego ciała i dusić się, bo nie chciały i/lub nie umiały mnie odessać.

Odnoszę wrażenie, że znów życie ludzkie (osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności i ich rodziców, a szczególnie matek) jest niczym więcej jak kartą przetargową, którą rozgrywa się dla celów politycznych. Jeśli za takim prawem nie idzie cały kompleks praw, które realnie chronią życie, to naprawdę trudno zgadzać się z tą ustawą.

Ochrona życia, to musi być realne działanie na rzecz NIE TYLKO jeszcze nienarodzonych, ale też już urodzonych.

Za ojcem jezuitą Grzegorzem Kramerem: "Nie, to nie jest żadne zwycięstwo. Zwyciężymy wtedy, kiedy naprawdę będziemy chronić każde życie. Daleko nam do tego. Bardzo daleko".

#piekłochorych #aborcja #jestemzasprawiedliwością #ustawaantyaborcyjna #wolnośćwyboru #prawaczłowieka #całkowityzakazaborcji #świadomadecyzja #prawododecydowaniaoinnych #realnapomoc #wsparcieniepełnosprawnych #życieprzezcałeżycie #życieniewegetacja #asystenci




Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger