poniedziałek, 22 czerwca 2020

Nie może mnie zaboleć, gdy na to nie pozwolę.

Niedawno był obchodzony Światowy Dzień dyskryminacji (Osób Niepełnosprawnych?) czy coś podobnego. Nie znam dokładnej nazwy, bo nigdy nie zaznaczam swoją szczególną aktywnością takich "świąt", które już swoją nazwą stygmatyzują. Oczywiście rozumiem ich celowość i nie umniejszam wagi. Wierzę, że powstały w dobrej wierze. Dobrze też, że ci, którzy myślą inaczej, niż ja uświadamiają społeczeństwu, że należy zwracać pozytywną uwagę na wszystkie grupy społeczne. Za to im dziękuję. 
Jednak ja nie piszę postów np. na Światowy Dzień Osób Niepełnosprawnych. Niektóre osoby z różnymi niepełnosprawnościami zaznaczają ten dzień poprzez swoje teksty jednocześnie twierdząc, że nimi nie są lub, że to tylko ich "przypadłość", jak kolr oczu (swoją drogą ładny eufemizm), ale nie niepełnosprawność.
Natomiast odnośnie Dnia Dyskryminacji kilkoro moich znajomych stworzyło świetne teksty, artykuły, felietony. Tak mi się spodobały, że pomyślałam, iż może warto napisać w końcu w tym temacie, tylko trochę od innej strony, niż dyskryminacja zazwyczaj nam się kojarzy. 

Wiemy, czym ona jest, nawet, jeśli nie z definicji, to intuicyjnie. 
Dyskryminacja, to - również prawnie usankcjonowane - działanie na szkodę człowieka. 
W bardziej powszechnej formie, którą można spotkać nagminnie oznacza traktowanie osoby niesprawiedliwie z powodu tego, kim ona jest lub dlatego, że posiada pewne cechy charakterystyczne. 
Ustawa o równości z 2010 r. podkreśla 9 chronionych grup:
  1. Wiek
  2. Płeć
  3. Rasa 
  4. Niepełnosprawność 
  5. Religia
  6. Ciąża i macierzyństwo
  7. Orientacja seksualna
  8. Zmiana płci
  9. Małżeństwo i związek partnerski
Jeśli myślimy o dyskryminowaniu osób niepełnosprawnych, to od razu nasuwa się pracodawca, który nie chce przyjąć do pracy osoby posiadającej wszelkie niezbędne umiejętności na określone stanowisko tylko i wyłącznie dlatego, że fizycznie nie jest całkiem zdrowa. Myślimy też o wyśmiewaniu się z osób upośledzonych umysłowo, a także o tym, choć rzadziej, że dyskryminacja objawia się w przeszkodach architektonicznych.

Zastanawiałam się więc, czy kiedykolwiek ja byłam dyskryminowana. Myślę, że większość ludzi na świecie, na przestrzeni życia doświadcza tego przynajmniej raz, z różnych powodów. Tak po prostu funkcjonuje świat. Tacy jesteśmy. Ja też. Sama dyskryminowałam, z czego nie jestem dumna, i byłam dyskryminowana. 
To oczywiście nie były oczywiste sytuacje, rzadko kiedy dyskryminacja jest tak jaskrawa, jak przykłady wyżej. Zazwyczaj jest zakamuflowana, ukryta, cicha. 

Z własnych przykładów, oprócz takich drobnych pierdółek, na które przestałam zwracać uwagę, przychodzą mi na myśl trzy:

Pierwszy jest o tyle dziwny, że dotyczy tak nie analizujących stworzeń, jakimi są dzieci. 
Pisałam o tym w swojej książce. 
Gdy chodziłam do gimnazjum byłam bardzo dobra z niemieckiego. Szkoła zorganizowała międzyszkolny konkurs językowy. Nauczycielka niemieckiego wytypowała mnie do niego. Poszłam (na wózku elektrycznym) pod drzwi sali, w której miał się odbyć konkurs. Czekając na korytarzu razem z innymi uczniami na rozpoczęcie, jeden chłopak z innej klasy spojrzał na mnie z pogardą i powiedział niby do swojego kumpla, ale na tyle głośno, żebym usłyszała"
- "a ona co tutaj robi?"
Później się okazało, że wygrywa konkurs. 

Drugi przykład jest oczywisty i nie trzeba się długo nad nim rozwodzić (sic!)
Facet - na potrzeby rozróżnienia płci tak go ładnie nazwijmy - uważał, że jestem gorszą kobietą od zdrowych kobiet. Ten facet, który przez 3 lata wmawiał mnie, mojej rodzinie i moim znajomym, że kocha i jestem lepsza od innych właśnie taka, jaka jestem, przez 3 lata wstydził się mnie i nie "przyznawał się" swojej rodzinie i znajomym, że jestem jego dziewczyną. Co gorsze, wypowiadał się do nich o mnie we wstrętny sposób. 
Bo mam słabe mięśnie. 
Ten fakt, jak widać, przeważa wszystko inne. 

Trzeci przykład jest najbardziej zaskakujący. 
W naszej grupie SMA rozgorzała dyskusja na temat jednej oferty pracy oferowanej przez pracodawcę, który do zatrudnienia osoby niepełnosprawnej otrzymuje dofinansowanie z PFRON, a więc z własnej kieszeni wypłaca tylko jakieś 800zł swojemu pracownikowi. Niepełnosprawny pracownik otrzymuje oczywiście najniższą krajową, bo taki jest standard.  Ja jeszcze nigdy nie spotkałam się z "umową na orzeczenie", w której oferuje się więcej, niż minimum. W tej konkretnej ofercie wymagania były całkiem wysokie, a przede wszystkim wymagały dużego zaangażowania czasowego i dyspozycji nawet w soboty. Dyskusja toczyła się pomiędzy tymi osobami,  które już w tej firmie pracują, więc czuły się w obowiązku jej "bronić", bo ogłoszenie umieściła ich "szefowa", przewodnicząca, czy coś takiego, pomiędzy tymi, którzy nie byli związani z tą firmą i uważali, że to jest wykorzystywanie ludzi i robienie z ON taniej siły roboczej, jak z Ukraińców oraz między tymi, którzy nie byli związani z firmą i uważali, że super, że "w ogóle nas chcą" i wszystko jest w jak najlepszym porządku. 

Pomijam argument koleżanki pracującej w tamtej firmie, który totalnie położył mnie na łopatki. Padł jako ostatnia deska ratunku na moje argumenty: "ale atmosfera jest najważniejsza. Ja jednak od mega wielkich zarobków wole zgrany i miły zespół, w tym w którym jestem jesteśmy już praktycznie przyjaciółkami i możemy na siebie liczyć.". Rozumiem, że koleżanka "musiała" tak mówić, bo czytały to jej inne koleżanki z pracy (dlatego nie znoszę konformizmu, a jeszcze bardziej "brownnose" ;) ale to brzmiało tak, jakby osobom niepełnosprawnym pracodawca miał płacić za miłą atmosferę, a nie za to, co mamy w głowie. Kolejny przykład dyskryminacji
Jednak tutaj sytuacja była oczywista, ona była jakby zobligowana do takich poglądów (jawny przykład psychologii społecznej, jak to społeczeństwo nas kształtuje, a nie my społeczeństwo).
Ale nigdy nie zrozumiem kolegów, którzy wprost mówili, cytuję: 
"Ja pierniczę co za malkontenci. Ja pracuję za najniższą krajową od kilkunastu lat i jakoś nie narzekam a mam studia inżynierskie więc nie jakieś byle co. Masakra,  co za roszczeniowość". 
"Cieszcie się że jakaś robota on-line jest"
"Roszczeniowość niektórych ON mnie na serio poraża"

A więc w moim trzecim przykładzie dyskryminacji najbardziej zaskakujące jest to, że osoby niepełnosprawne wyręczają innych i same siebie dyskryminują. Gdy pełnosprawny pracownik prosi o podwyżkę lub szuka lepiej płatnej pracy w zakresie swoich umiejętności, to jest to rzecz najnormalniejsza na świecie. Gdy to samo robi pracownik niepełnosprawny, to WEDŁUG NIEPEŁNOSPRAWNYCH jest roszczeniowy. 

Jakbym chciała iść tym tropem, to po co skończyłam filologię angielską, teraz studiuję psychologię i rozwijam inne umiejętności? Wystarczyłoby, żebym zatrzymała się na maturze (chociaż to chyba też za dużo "jak na ON" i "cieszyła się, że jakaś robota online jest", a po godzinach pracy grała do wieczora w Minecrafta.
Swoją drogą ofert pracy online jest całe mnóstwo, codziennie je przeglądam. Nie wybuchły w czasie Covid, ale już od dawna technologia na to pozwala.

Ja znalazłam sobie drugą pracę - nie "na orzeczenie" - jako pełno(s)prawny pracownik, więc ta dyskusja emocjonalnie mnie obeszła. Ale staję w obronie koleżanek i kolegów, którzy też chcą od życia czegoś więcej, niż minimum, jednocześnie dając z siebie dużo więcej, niż minimum.

Zostałam więc zdyskryminowana przez dziecko - jako uczennica.
Przez ukochaną osobę - jako kobieta.
Przez niepełnosprawnych pracowników - jako pracownik.

Czy dyskryminacja boli? Zawsze wtedy, gdy jest się dzieckiem i wtedy, gdy się kocha.
A reszta zależy, czy pozwolimy, aby ból nas dotknął.
Nikt nie może mnie zranić bez mojej zgody.

Wystarczy tylko otaczać się właściwymi ludźmi, a da się przeżyć to życie na swoich warunkach, w zgodzie z sobą samym.


Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger