Nie mogę powiedzieć, że długo zabierałam się do napisania nowego postu, bo mój realizm nie pozwalał mi nawet snuć marzeń, że mi się to uda.
Zaliczam co się da w tak zwanym terminie zerowym", żeby później mieć jak najwięcej czasu na przyjemne rzeczy i tym sposobem w sesji zostały mi do zaliczenia 4 przedmioty z czego jeden najtrudniejszy i którego się najbardziej boję, a z trzech nie mam żadnych materiałów mimo interwencji :)
Zaczęły się wakacje. Nawet jeśli obiektywnie jeszcze ani dla uczniów, ani dla studentów nie nastała chwila błogiego oddechu, to dla mnie trwa już od 2 tygodni. Z tyłu głowy wciąż mam egzaminy i naukę, ale maj, to mój najpiękniejszy miesiąc, nawet jeśli po nim mają przyjść kolejne, ciepłe, radosne i wakacyjne. Maj, to maj. W maju się wszystko, co radosne ZACZYNA, i nie mam na myśli wiosny.
Również dwa tygodnie temu pojechałam do Warszawy na rekorekcję wzroku, ponieważ po pół roku od zabiegu można ją wykonać, jeśli są jeszcze jakieś pozostałości wady. U mnie były minimalne i lekarz nie widział potrzeby, żeby coś z tym robić, ale też nie widział przeszkód skoro chciałam.
Wszystko odbyło się w ciągu 10 minut i tym razem nie wylądowałam w szpitalu :)
W miniony wtorek pojechałam znów do stolicy na kontrolę, która wszystkich mocno ucieszyła, włącznie z doktorem okulistą. Podniesiony na duchy stwierdził, że często ma prawdziwych osiłków, okazy zdrowia, którym oczy się paprzą, nie chcą się goić i bez przerwy przyjeżdżają z problemami, a u mnie wszystko odbywa się książkowo.
Ten dzień, swoje imieniny, o których zapomniałam, przeżyłam nieoczekiwanie właśnie tam, tak strasznie fajnie.
Bo maj - to maj.
Maj zajmuje mi wiele spraw, nie tylko związanych ze studiami, te są dla mnie najmniej ważne.
Staram się żyć chwilą i po listopadowym horrorze brać z niej jak najwięcej dla siebie. Wbrew mojemu pokręconemu charakterowi udaje mi się to.
Za tydzień lecę do Rzymu. Nareszcie się tym ciesze i zaczynam intensywnie myśleć.
Po powrocie do Polski rozpocznę sesję, ale później znów będę kontynuować MAJ :)
Wszystko, co teraz przeżywam, jest piękne, ale nie łatwe i choć już teraz wiem, jak cholernie wysoką cenę za to zapłacę - BIORĘ TO.