piątek, 15 kwietnia 2016

Hardwork

Oj, Ludzie Drodzy! Jaka jestem zmęczona!

Nie pamiętam, czy kiedykolwiek w mojej całej "karierze" zawodowo-edukacyjno-pisarsko-społecznej miałam tak zajęty, napięty, męczący czas.
Nie jem śniadań, bo zwyczajnie nie mam czasu na żmudne jedzenie kanapek, czy innych "trudniejszych" posiłków, z kolacjami też różnie bywa. Rezygnuję z większości wyjść, rozrywek, i - wstyd mówić - rehabilitacji - żeby móc w tym czasie zrobić to, co najważniejsze do końca przyszłego tygodnia, bo to jest ABSOLUTNY deadline, o którym mam nadzieję będę mogła napisać pod koniec przyszłego tygodnia, w międzyczasie piszę egzaminy, prace, ogarniam wolontariat, a gdy mam zaplanowany cały dzień, to akurat ktoś dzwoni i prosi, żebym napisała, załatwiła, zorganizowała coś NA JUTRO, więc rzucam wszystkie plany i biorę się niechętnie za to, co najpilniejsze.
Oczywiście też odpoczywam popołudniami/wieczorami, bo nawet jeśli fizycznie dałabym radę (choć i tak odpadam), to mózg mam tak bardzo wyeksploatowany, że i tak nic efektywnego już bym nie zrobiła.

I właśnie takie chwile wykorzystuję m.in. na uaktywnianie bloga, co by nie nastąpił deadblog - czego nieefektywny wynik widzicie, I'm sorry.

Mam wielką nadzieję, że przede mną już ostatni tydzień wzmożonej pracy, a potem tylko cieszenie się z jej efektów :)

Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger