wtorek, 23 lutego 2016

woMEN Niespodzianka

woMEN Niespodzianka
W sam dzień urodzin była istna masakra, wymioty w środku nocy, nad ranem i w dzień, gorączka, osłabienie, niewyspanie i co? I niepokój!
Przeleżałam wystrojona, przy gościach, cały wieczór. Miałam nadzieję, że usiądę chociaż na trochę, ale olałam wszystko, było mi zimno, nic nie jadłam, nic nie piłam, przykryłam się kocem i starałam nie zamykać oczu.
Bratanek klęknął przy kanapie, wziął mnie za rękę, pocałował ją i złożył piękne życzenia - nie trzeba było nic więcej :)

Jednak dzięki przyjaciółkom, które zorganizowały mi urodziny przed urodzinami miałam naprawdę udane urodziny :)

Pierwsze spędziłam z moją Edką i kolegą Michałem przy tulipanach, walentynkowych sercach, dwóch torcikach, winie, głupkowatych fotach i wspólnej wymianie prezentów, gdyż obie mamy urodziny w okolicach walentynek.

Ale gwoździem całej imprezy i naszym Chippendalesem był STEFAN:
Za kilka dni, dzień przed urodzinami przyjechała Karolina, miała wpaść tylko na kawę, a wpadła z tortem w kształcie serca, z powtykanymi na całej powierzchni kolorowymi, palącymi się świeczkami, śpiewając od samej klatki STO LAT, dając powód do rozrywki i radości wpatrującym się sąsiadom. Wystrzeliła mi wraz ze swoją mamą konfetti i wręczyła genialny prezent: fotoksiążkę z naszego wspólnego wyjazdu do Zakopanego.  Pudełeczko z bransoletką Pani Małgosia włożyła mi w dłonie już drżącymi z emocji rękami :)

Jeszcze jednym miłym zaskoczeniem była dla mnie walentynkowa przesyłka.
Uczyłam się w najlepsze do egzaminu, gdy kurier przyniósł mi pudełeczko, bilecik... i mnóstwo pozytywnego podniecenia :)
Z dalszej nauki nici ;)
Szukam sprawcy mojej radości, ale wszystkie podejrzane męskie doskonałości, zostały wyeliminowane, ten Jedyny nie chce przyznać się do swojej wspaniałości.

A niedługo Dzień Kobiet ;)

piątek, 19 lutego 2016

Zaliczyłam, mogę ćwiczyć.

Zaliczyłam, mogę ćwiczyć.
Zdałam sesję!
Tak, wiem, przysięgałam... już mi nigdy w życiu nie wierzcie :)

Ktoś kiedyś w komentarzu napisał, żebym się nie poddawała, że studia dają satysfakcję i mi pomogą.
Ten ktoś napisał też, że przecież na uniwersytecie znają moją sytuację i może dadzą mi więcej czasu.
Otóż są NADAL wykładowcy, którzy nie mają o mnie zielonego pojęcia.

Dwa tygodnie temu napisałam do wykładowczyni od Gramatyki wiedząc, że sesja jest w toku, a ja nie mam od niej żadnych materiałów, przedstawiłam się, wytłumaczyłam sytuację, powiedziałam, że nie miałyśmy jeszcze ze sobą kontaktu z niejasnych mi powodów, no, ale czy mam zrobić coś w kierunku zaliczenia jej przedmiotu. Pani DOKTOR odpisała, że wpisała mi nieklasyfikowanie, nic o mnie nie wie i UWAŻA, ŻE już dawno powinna dostać ode mnie jakąś wiadomość w sprawie zaliczenia. Dodała, że czeka W TAKIM RAZIE na moją propozycję, co z tym zrobić.
Bardzo rzeczowo wyjaśniłam, mając już doświadczenie przy zaliczeniu innych przedmiotów, jak ja to widzę. Mailowałyśmy w sobotę po południu, do końca dnia pani doktor mi nie odpisała, natomiast w niedzielę o godz. 10:00, gdy nie było mnie w domu, na mojej poczcie pojawił się mail o treści "zgadzam się na zaliczenie tylko w ten sposób...". Do godz. 13:00 miałam jej odesłać wypełniony egzamin, maila odebrałam o godz. 12:30.
Nie było szans, żebym się wyrobiła w czasie, ale zaczęłam pisać myśląc, że jeśli mi nie zaliczy ze względu na czas, to zgłoszę się do Dziekan.
Odesłałam pracę o 13:45 i w te pędy się ubierać, bo na 14:30 byłam umówiona do kina.
Po filmie włączyłam telefon i zobaczyłam, że prace przyjęła. Zaliczyłam.

Ale to było po prostu NIESPRAWIEDLIWE.
Tym bardziej, że nie miałam od niej żadnych materiałów. Zaliczenia z tego przedmiotu były w sumie 3.

Zaliczyłam też dwa najgorsze przedmioty, pan profesor, który je wykłada osobiście do mnie zadzwonił, żeby kilka rzeczy wyjaśnić, bardzo miły i normalny, pożegnał się słowami "no to cześć, powodzenia", ACZkolwiek jego przedmioty są masakryczne i wszyscy się ich boją.

Sesja zimowa zdana, choć sama się nie spodziewałam, że to wszystko nie będzie takie proste, jak może się wydawać słysząc "studia domowe".
Tym bardziej, że jestem radomskim prekursorem.
 Najważniejsze, że można było odreagować.

Kochani, mam o czym pisać i za chwilę kolejny post, ale na razie chcę Was prosić o przekazanie dla mnie 1% Waszego podatku dochodowego, abym mogła mieć poczucie bezpieczeństwa posiadając dodatkowe baterie do respiratora, ssak, zasilacz, za rok być może lek powstrzymujący rozwój SMA i rehabilitację.

Nr KRS: 0000270809
Cel szczegółowy: Czapla, 773

Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger