środa, 18 listopada 2015

To już dziś

Koło 15:00 wyjeżdżam z domu, planowo zabieg powinien się rozpocząć o 18:00, przed nim przejdę jeszcze badania.
One zdecydują, czy na 100% mogę dziś przejść operację oczu.

Boję się.

Nie boję się nieprzyjemnego uczucia, gdy coś będą mi robić na żywym oku, że będzie to męczące i trudne - skoordynowanie siebie, swoich oczu z lekarzem i jego komendami, nie boję się nawet bólu po operacji, zniosę każdy ból fizyczny. Boję się, że znów będę musiała przejść taką samą serię badań, jak w lipcu, że mama będzie musiała znów mnie podnosić i trzymać przy każdym urządzeniu, a jest to dla niej bardzo trudne.
No, i boję się, że coś pójdzie nie tak, że nie będę mogła odbyć dziś zabiegu, albo, że nie przyniesie oczekiwanych rezultatów...

Jeśli jednak szczęśliwie do niego dojdzie, to ani dziś, ani jutro nie będę mogła dać znać jak poszło, nie odczytam też smsów, będę mogła jedynie odebrać rozmowę.

Tych, którzy mogą, proszę o modlitwę, pozostałych proszę o przesyłanie pozytywnej energii.

Do zoba!

niedziela, 15 listopada 2015

Tylko dla niego

Danielek mieszka u nas już ponad 2 miesiące i będzie jeszcze do świąt.
Odrabiam z nim lekcje, uczę się, zwłaszcza angielskiego, przepytuję (btw. znacie aktualny debilny program nauczania w klasach 1-3?)

Przy okazji tego wszystkiego krzyczę, strofuję, wymagam, wychowuję, nakazuję i generalnie jestem bardzo nie dobra - ale tylko w tych momentach, gdy zaczynamy się uczyć. Momentalnie z kochającej cioci zamieniam się w starą, jędzowatą, nie uznającą wymówek, bijącą po łapach linijką matematyczkę.

A mimo to bratanek przytula się do mnie, całuje i nawet zdarzy mu się powiedzieć "ty moja rybko" .

Niedawno kupiłam mu duży, świecący globus (na jego życzenie, nie to, że tak katuję siedmioletnie dziecko nauką), który służy mu również jako lampka nocna.

Dziś mój tata wszedł do jego pokoju chcąc zapalić mu światło, a Danielek woła "globusik! globusik!" Gdy tata wychodził bratanek poprosił"
"Dziadziuś, powiedz ciociuni Asiuni, że jest moją stokrotką."

Czyż mogłabym się oprzeć pokusie powiedzenia o tym światu?

niedziela, 8 listopada 2015

Przybywam z wieściami

Wszyscy mnie pytają o studia. Bardzo się cieszę, że to obchodzi kogoś jeszcze poza mną, tylko jest słabo i smutno jak cały czas, nieustannie, ciągle, do tej pory (cały jeden miesiąc minął) nie mogę odpowiedzieć nic konkretnego.
Sytuacja wygląda tak, że w drugim tygodniu października zadzwoniłam do pani dziekan, z którą dogadywałam wszystkie szczegóły w wakacje i zapytałam jak się sprawy mają, bo tydzień nauki za nami, a ja nawet nie wiem, w której grupie jestem, ani jaki mam plan zajęć, nie mówiąc już o materiałach, które powinny znaleźć się na mojej skrzynce mailowej.
Dziekan była naprawdę bardzo miła i zapewniła mnie, że nie ma czym się przejmować, że to dopiero pierwszy tydzień studiów, za kilka dni będzie miała katedrę ze wszystkimi wykładowcami na Anglistyce, przedstawi im moją sytuację (brzmi, jakbym co najmniej przechodziła diarreę), a jej przebieg oczywiście mi przedstawi, oznajmi i poinformuje. Zapytałam na wszelki wypadek - żeby nie było, że oczekuję aż wszyscy wszystko za mnie zrobią - czy ja mam jeszcze podjąć jakieś działania ze swojej strony. "Proszę tylko czekać" - odpowiedziała wesoło pani profesor.
No, więc czekam. I nie wiem, czy się doczekam.
I nie wiem nawet, czy chcę się doczekać.

Bo wiecie - życie się dziwnie plecie.

18 listopada jadę do Warszawy na operację oczu. Pieniądze zebrane, wizyta umówiona, nie ma odwrotu. Jeszcze się nie boję, ale wiem, że w drodze do stolicy nie będę mogła zebrać myśli, poza tym tak szaro, ponuro, przeraźliwie zimno, głupi listopad... nie będzie mi pomagał.
Wy pomóżcie, myślcie o mnie!
To wcale nie są puste słowa, wiem, że są wśród Was tacy, którzy mają w sobie mnóstwo empatii i rozumieją co znaczy jedna myśl komuś poświęcona.
No bo nigdy nie wiadomo na 100%, czy będzie dobrze, czy nie będzie powikłań, czy zabieg się uda...
W Warszawie zostanę 2 dni, bo na drugi dzień po operacji muszę się stawić na obowiązkową wizytę kontrolną.
Przez dwa pierwsze dni nie będę widzieć, nie będę mogła dotykać się do komputera, więc i cisza w eterze będzie, ale to przecież nic nowego na ACZkolwiek... :)

2 tygodnie temu byłam na wymianie rurki (nadal jest to potężny strach) i zaczęli mnie naciskać na badania, bo ostatni raz miałam robione 6 lat temu. Powiedziałam ok, przy następnej wymianie, czyli za 3 miesiące.
Nie uda się przeciągać pobrania krwi do wakacji (tylko z sobie wiadomych, dziwacznych powodów chciałam właśnie wtedy), ponieważ dermatolog pragnie poznać mój testosteron, hehe.
A, że nie jest znany generalny skład mojej krwi, to dla wszystkich trzech stron: dermatolog, anestezjolog i Czapelka będzie lepiej, jak go poznamy za jednym wkłuciem. Oczywiście to jedno kłucie to termin umowny, bo założę się, że będę kłuta wielokrotnie zanim znajdą u mnie żyłę.
Poza tym biję rekordy w niepiciu, krew mam na pewno gęstszą, niż powinna być i zanim się uzbiera odpowiednia ilość fiolek do WSZYSTKICH MOŻLIWYCH BADAŃ Z LISTY, to mi posiniaczą całą rękę.
Mam taki uraz po szpitalach i wenflonach, że jak wyobrażę sobie igłę wsuwaną w żyłę to mam takie uczucie jakby mnie mózg bolał, nie mogę tego znieść psychicznie.
Dlatego bardziej się boję pobierania krwi, niż operacji oczu...

A z weselszych tematów - chciałam się pochwalić, że z pomocą przyjaciela Aleksandra i nieznajomego Rosjanina Miszy ukończyłam kurs informatyczny "Informatyka Biznesowa" i procedura certyfikacyjna jest w toku!
Chociaż to mam z głowy.

Jak prosiłam o pomoc, bo nie mogłam dać rady jednemu z 12 egzaminów, to zgłosiło się kilka osób i tak po prostu bez sensu nie odezwali się do tej pory. Takie "chęci pomocy" są naprawdę wkurzające, bo jak ktoś już z własnej nieprzymuszonej woli zaoferuje się, no to ja czekam i nie szukam następnych piętnastu osób. I tak czekam, i czekam, i czytam jakieś dziwne odpowiedzi tych, którzy niby zgłosili się do pomocy tym samym odbierając szanse zgłoszenia się komuś innemu, bo anons był publiczny.

No, ale przynajmniej kompletnie mi obcy obcokrajowiec nie miał problemu z odpowiedzią na 15 pytań. Jak ktoś naprawdę potrafi, to nie robi problemu. I sam nie jest problemem.

Poza tym wszystkim wcale u mnie nie jest wesoło, wcale. Jakby ktoś pytał, to tak mówię na wszelki wypadek.
Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger