czwartek, 22 stycznia 2015

25 lat życia ze zdrowymi

Blogowa koleżanka podsunęła mi pomysł na post wymieniając swoje "postanowienia noworoczne", a zatem zaczynam:
NIE MAM POSTANOWIEŃ  NOWOROCZNYCH.
Miesięcznych zresztą też nie.
Dniowe i życiowe tylko i wyłącznie.
Koniec postu.
* * *
Ponieważ nie opłacałoby mi się włączać bloggera, aby napisać... 5 zdań, to będzie all inclusive, dwa w jednym.

Pojawiła się myśl w mej głowie o podejrzanej zawartości umysłowej (ta głowa, nie myśl), iż mianowicie się starzeję... albo, używając kulturalnego wyrażenia - dojrzewam.
A to dlatego, że zaczynają mi przeszkadzać rzeczy, które kiedyś nawet nie istniały w mojej świadomości, jak na przykład wózek, który jako pierwszy rzuca się w oczy (o rurce jakoś zapominam), gdy jest w profilowym zdjęciu, które widzą i moi znajomi, i nieznajomi.
Jako, że znajomi - kierując się logiką nazwy - mnie znają, to czuję się wolna i swobodna pisząc komentarze, posty, czy dodając zdjęcia na swoim własnym profilu facebook'owym. Sprawa zmienia twarz, gdy piszę w grupach nie mających - generalnie rzecz biorąc - nic wspólnego z chorobą. Np. w grupach modowych, religijnych, czy w szeroko pojętej publicystyce.
Sama po sobie wiem, (wiem też, że to mój olbrzymi błąd), że inaczej, w pierwszej chwili, odbieram wypowiedzi ludzi chorych, a inaczej zdrowych.
Tak jest skonstruowany człowiek, normalnością i naturalnością jest zdrowie, choroba jest wypaczeniem, błędem natury (wiem, że okropnie brzmi)  lub człowieka. Ludzka psychika natomiast - pomijając skrajności - zawsze jest zdrowa i naturalnie myśli, dlatego nie mam żadnych pretensji o to, że obcy ludzie inaczej mnie odbierają, niż "normalnych", bo sama tak mam, gdy poznaję nową, chorą osobę.

A więc, żeby ułatwić życie sobie i innym, jeśli to mogę, to robię. Jedną z takich metod była zmiana profilowego zdjęcia na Facebooku na to:
 Nie ma wózka, nie ma rurki i w ogóle jakoś tak wygląda, że SMA nie ma.
Nigdy nikt nie dał mi odczuć, że według niego wózek ma wpływ na moją wypowiedź, ale mój mózg i tak sobie dowolnie interpretuje różne fakty, cóż, każdy ma swój indywidualny charakter. Mój charakter woli na przywitanie nie wyciągać ręki ze strzykawką.

Z wiekiem też widzę, że mimo, iż więcej rzeczy zaczynam rozumieć, jak choćby powyższą, i jakoś układać sobie z nimi życie, to jednak zamiast uczyć się cierpliwości, coraz bardziej ją tracę. Może dlatego, że jeśli w ogolę da się "uczyć cierpliwości", co jest dla mnie abstrakcyjnym pojęciem, albo nieprecyzyjnie ujętą myślą, to trzeba to w każdym razie robić powoli i stopniowo, a nie być rzucanym na głęboką wodę i sześćdziesiąt osiem razy dziennie codziennie wystawiać człowieka na próbę, bo człowiek swoje granice ma.
Gdy się je przekroczy, ciężko wrócić w stałe ramy.

Zauważyłam też, że świat SMA - w którym żyję już przecież 4 lata - nie tyle zaczął mi przeszkadzać, to w końcu mój świat, ile za bardzo wszedł w ten drugi, który był i jest od dnia moich narodzin.
Do 21 roku życia w ogóle nie wiedziałam, że istnieje jakiś "świat SMA", nie znałam żadnej osoby z tą chorobą, nie znałam tej choroby, ani kompletnie niczego, co z nią związane: badań, leków, metod rehabilitacji, urządzeń medycznych, wspomagań, różnego rodzaju rozwiązań.
Teraz, gdy to wszystko wiem i znam mnóstwo ludzi w jakikolwiek sposób powiązanych z Rdzeniowym Zanikiem Mięśni moje myśli za bardzo krążą wokół nich.
Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, po prostu "zwykły" świat, mój świat, który w końcu jest tym głównym usunął się w cień. Kiedy coś piszę zastanawiam się, jak odbierze to ten z SMA, kiedy coś robię, myślę, czy tak zrobiłaby tamta z SMA, kiedy o czymś myślę mam wątpliwości, czy wszyscy z SMA tak myślą.
- w dużym uproszczeniu.
Te trzy literki zaczęły rządzić, a ja wreszcie to dostrzegłam i wiem, że muszę je zdetronizować, bo większością moich realnych, nie wirtualnych, znajomych są zdrowi ludzie. Bo większość moich znajomych to ludzie podzielający moje poglądy. Bo większość moich znajomych, to te kręgi, w których obracam się odkąd zaczęłam umysłowo funkcjonować, a nie odkąd zaczęła ostrzej funkcjonować choroba.

Robiąc kognitywistyczną analizę nie doszłam do puenty: czy to jest starość, czy to dojrzewanie...?

Życie pokaże.

A propos starości, choroby, dwudziestki piątki i moich znajomych:
Gorąco zapraszam nie tylko ich, ale wszystkich, którzy chcą, mają pragnienie, na mszę w rocznicę okrągłych 25-tych urodzin Asi, nie SMA :)
15 luty, godz. 10.30, parafia św. Jadwigi Królowej. 


Myślę, że to będzie fajny dzień w szpilkach "bez kółek" :)
(o tym denerwującym wyrażeniu innym razem)
Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger