Ale soczysta, majowa, otaczająca mnie zieleń była miłą odmianą od ciągłego widoku blokowiska.
Pierwszy raz od tracheo pojechałam na dłużej w otwartą przestrzeń, bez jakiegokolwiek gniazdka w zasięgu wzroku i nie chodzi mi o ptasie gniazda, bo tego akurat było pod dostatkiem.
Nie żeby gniazdko elektryczne było mi potrzebne do szczęścia, ale do poczucia bezpieczeństwa tak.
Mimo, że miło było poleżeć na trawce to miałam raczej sentymentalny, nie optymistyczny, nastrój i wiem już, że bez SWOJEGO towarzystwa nigdzie się więcej nie ruszę.
Psychodela w lesie