środa, 20 czerwca 2012

Polskaaa! Biało-Czerwoniiii !!!

Polskaaa! Biało-Czerwoniiii !!!
W sobotę również, w godzinach wieczornych, było wielkie szaleństwo!




Wybraliśmy się z Edzią na wspomniany wcześniej mecz i jak widać na załączonym obrazku odwaliło nam i zrobiliśmy z siebie debili :P (Chocaż bardzo starać się nie musieliśmy).
Z całego osiedla tylko my byliśmy tak wysmarowani, ale kompletnie nam to nie przeszkadzało :D.
Najpierw mieliśmy plan iść do takiej restauracyjki niedaleko mnie, gdzie na zewnątrz był wystawiony telewizor i stoliki, ale już wszystko było zajęte (byliśmy pół godziny przed czasem), więc przenieśliśmy się pod budki piwne. Tam była lepsza zabawa, bo większy tłok, większy gwar, więcej telewizorów i więcej bluzg zewsząd :P, ale atmosfera też była bardziej kibicowska. Przetrwaliśmy pierwszą połowę i już nam się nie chciało siedzieć, więc postanowiliśmy połazić po osiedlu.
I wtedy właśnie, gdy wyszliśmy jak wszyscy na przerwie meczu się przewietrzyć, przejeżdżałam szybkim tempem przez grupę ludzi i tylko to szybkie tempo uchroniło mnie przed okradzeniem z telefonu i pieniędzy.
Jechałam sobie szybko, wesoło, roześmiana, gdy jakiś metr przede mną ujrzałam wyciągającą się do boku wózka rękę. Przy wózku wisiała moja mała, CIEMNA torebeczka, była jakby "wciśnięta" w bok wózka i na dodatek było już ciemno na dworze, więc tym bardziej jestem zdziwiona, że przy moim szybko poruszającym się wózku zdążył ją dostrzec.
Wiedziałam, po co ta ręka się do mnie zbliżyła, ale byłam w takim szoku i nie wierzyłam w to, co widzę, że tylko patrzyłam na nią i czekałam co się dalej wydarzy.
Przejechałam koło niego i zabrał rękę. Po prostu nie zdążył chwycić dobrze wciśniętej torebki. Przejechałam jakieś 3 metry od tego tłumu ludzi i się zatrzymałam. Dominik z Edytą, którzy szli z tyłu, podbiegli do mnie i pytali co on chciał zrobić. Ledwo mówiłam, taka byłam zamroczona. Odwróciłam się do tłumu, żeby zobaczyć, czy on tam nadal stoi (kątem oka zdążyłam tylko dostrzec, że ten młody chłopak miał czarną koszulkę), chciałam podejść do niego, powiedzieć coś, zawstydzić go, ale nigdzie nie widziałam żadnej czarnej koszulki, musiał od razu po tym wejść do środka, schować się pod parasole, bo zobaczył, że nie jestem sama, myślę nawet, że cały czas nas obserwował.

Po tej przygodzie, gdy uspokoiłam się, że nic mi nie zabrał, dostałam jeszcze większego powera i pędziłam przed siebie. Przejechałam na czerwonym świetle, bo ulice były prawie puste, cicho, ciemno, więc WIO! Darli się za mną żebym stała, zatrzymała się, ale kto by ich tam słuchał :D.
Gdy wreszcie i oni przeszli na drugą stronę, Dominik tak się na mnie wkurzył, że odłączył mi napęd od wózka i sam prowadził :P.
A przecież nic się nie stało...

Chodziliśmy po osiedlu i odprowadzaliśmy Edzię do domu. Było tak fajnie, ciemno, ale najbardziej podobała mi się atmosfera na ulicach. Prawie każdy kto przechodził obok nas, lub widział nas z daleka krzyczał: "kto wygra mecz?!", za każdym razem odpowiadaliśmy: "POLSKA!!!". Albo ludzie dołączali się do nas krzycząc cały czas "POLSKA, POLSKA, POOOOOLSKA!!!".
Albo też idąc ulicami cały czas śpiewaliśmy: "DO BOJU, DO BOJU, DO BOJU POLACY!!!".
Czułam ten niesamowity zew krwi i jedność i tolerancję Polaków!
Było tak bombowo, że nawet nie zauważyłam, że nie wzięliśmy ze sobą ssaka, a nie było nas w domu 2,5 godziny :D:D:D.
Pogadaliśmy jeszcze z Magdą przez balkon, z nią się podarliśmy, umówiłyśmy się na sobotnie oblewanie jej obrony, odprowadziliśmy Edzię do domu i wróciliśmy spokojnie na końcówkę meczu żeby zobaczyć jak dostajemy po dupie... :'(:'(:'(


Kibole idą zrobić zadymę





Sobota była dla mnie bardzo intensywnym dniem. Najpierw targ, potem odwiedziny Ani z Maćkiem, którzy zapraszali na ślub, potem mecz.
Łącznie siedziałam na wózku koło 6 godzin w ciągłym ruchu, wkładałam mnóstwo siły, żeby utrzymywać głowę w pionie, po położeniu się do łóżka byłam okropnie zmęczona, ale ogromnie zadowolona :).
Takie wypady to najlepszy dla mnie rodzaj rehabilitacji.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Polska = progress - a jednak!

Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale Polacy idą z duchem czasu. Naprawdę, powoli, powolutku nasza mentalność się zmienia na nie aprobowaną przez większość(?) naszego społeczeństwa mentalność zachodnią.
Jeśli chodzi o niepełnosprawność, to trochę zachodniego stylu możemy przejąć, zwłaszcza, jeżeli chcemy być krajem cywilizowanym.

Moje obserwacje pochodzą z prostego źródła - zwykłego, radomskiego targu.
Pojechaliśmy w sobotę na zakupy i przy okazji wycieczkę krajoznawczą po mieście :P. Jechałam autobusem na elektrycznym, aż 12 przystanków! To kolejna "pierwsza rzecz" po tracheo, jaką zrobiłam - najdłuższa moja podróż komunikacją publiczną.
Pisząc w liczbie mnogiej mam na myśli siebie i Dominika. Oprócz różnych bajerów na mecz Polska-Czechy kupowaliśmy spodnie i koszulę dla Niego.
Oczywiście ja wybierałam, pokazywałam i dopytywałam ;). Najbardziej zszokował mnie pan sprzedający spodnie. Gdy Dominik poszedł przymierzać jedną parę, pan pokazywał mi drugą, omawialiśmy, mówił, że w tym będzie mu dobrze, powiedział do Dominika "chodź, pokaż się dziewczynie"... Był poważny, rzeczowy, ale też żartował z nami - był człowiekiem.
WOOOW!!!! Ludzki człowiek. Rzecz rzadka.
No dobra, może przesadzam. Ale mam na myśli tylko ludzi zupełnie mi obcych, bo wiadomo, że znajomi, bliżsi lub dalsi traktują mnie normalnie. Chociaż też się zdarzają wyjątki.
Pan sprzedający koszule był równie sympatyczny, miły i w dodatku posiadał najbardziej lubianą przeze mnie cechę - był normalny. Chociaż w naszym kraju to pojęcie powinno brzmieć "nienormalny".
Nienormalność jest cool.
Sprzeczaliśmy się trochę przy wyborze koszuli, mnie się podobała taka, Dominikowi inna, pan roześmiał się mówiąc "Z kobitami już tak jest, ja też ze swoją żoną mam ciągle ten sam problem!" :) Kurde, poczułam się jak dziewczyna swojego chłopaka! ;P;P;P
Wreszcie polecił nam coś fajnego, na co oboje przytaknęliśmy z zadowoleniem, Dominik poszedł przymierzać, a pan w tym czasie omawiał ze mną najnowsze, koszulowe trendy.

Przez całą drogę powrotną rozmyślałam nad moim 22-letnim życiem, cieszyłam się, że doczekałam początku przemian polskich umysłów i marzyłam jak to się dalej rozwinie...
I wiem, że wszystko idzie w DOBRYM kierunku - żeby nie było, że jestem malkontentkom ;).






środa, 13 czerwca 2012

Sonda

Ponieważ od dłuższego czasu zastanawiałam się nad tym problem i ciężko mi było wyrobić sobie zdanie na ten temat, to postanowiłam zapytać o to większą liczbę ludzi.
Niżej, po prawej stronie jest sonda. Oczywiście jest anonimowa, nawet ja nie będę wiedziała kto jak głosował.
Z tego względu bardzo proszę abyś oddał/a swój głos na jeden z trzech wariantów.
Proszę, niech Twoja odpowiedź będzie przemyślana, nie strzelaj, nie rób tego "na odwal się".
Zależy mi na poznaniu Waszego zdania.
Ja swój głos już oddałam.

piątek, 1 czerwca 2012

Spokój nastał! Chwilowy.

Spokój nastał! Chwilowy.
Imieninowy Tydzień nareszcie minął. W niedzielę była duża, rodzinna impreza, ale tak naprawdę to ja solidnie balowałam w piątek z moimi przyjaciółkami i rodzynkiem.
Pierwszy raz upiłam się do tego stopnia, że na drugi dzień mało co pamiętałam, Dominik dopiero w sobotę opowiadał mi co się działo, co mówiłam, co robiłam...
Strasznie mi się podoba stan "lekkiego" upojenia ;).
I jak widać z rurą można robić to co bez, w niektórych przypadkach można nawet więcej :).

Wczoraj były jeszcze imieniny bratowej, pierwszy raz od tracheotomii zjadłam ciasto na siedząco (bo po tracheo jakoś łatwiej mi się przełyka leżąc) i oczywiście się napiłam ;)
Fajnie jest się poczuć normalnie. Powiedzmy.
Przez najbliższe 23 dni koniec imprez i odpoczynek!
No przynajmniej tych rodzinnych imprez ;).




przed rozpoczęciem imprezy
Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger