poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Ciepło jest, cieszmy się!

W tamtym tygodniu jednak nie udało się pojechać do szpitala ponownie, ponieważ wyskoczyły mi inne plany. Doktorka odwiedzę po weekendzie majowym.

W piątek chciałam spotkać się przy politechnice z kolegą z liceum, który studiuje moją wymarzoną filologię angielską, a że jest nie chodzący to ciekawa byłam jak sobie radzi, bo trzy lata temu gdy ja chciałam studiować to budynki jeszcze nie były dostosowane.
To spotkanie też muszę przełożyć na następny tydzień, źle się czułam w związku z miesięcznymi, wiadomymi sprawami.

Za to w sobotę poszliśmy z Dominikiem do Edyty, mojej wieloletniej przyjaciółki, o której zresztą już kiedyś wspominałam.
Nie byłam u niej chyba około 2 lat, więc kiedy jej rodzice dowiedzieli się, że Asia z chłopakiem już przyszli to od razu się pojawili, no bo to zjawisko niecodzienne widzieć rurę przy szyi, ale jeszcze bardziej widowiskowa jest Asia z rurą i z chłopakiem!!! :D:D:D
To nie jest ironia, to jest żart. Rodzice Edzi są bardzo mili, było buzi buzi, ochy i achy i oczywiście już stałe trzy teksty: "Asia, jak ty ładnie wyglądasz!", "Asia, jak ty przytyłaś", "Asia, teraz to jesteś KOBIETA!".
Tylko kolejność jest zmienna.
Byliśmy 2,5 godziny plus niecała godzina w jedną i drugą stronę.
Ani razu się nie odsysałam.

W niedzielę natomiast poszliśmy do kościoła.
Ostatni raz w kościele byłam w grudniu na jasełkach... chyba nie pisałam o tym? Więc tam przed mszą występowałam, mówiłam krótką formułkę do koleżanki, która grała Maryję, ja byłam jako ja. To były specyficzne jasełka, mówiłam do Matki Radosnej, więc tekst miałam adekwatny do sytuacji życiowej :). Ale już nie będę się wdawała w szczegóły.

Wcześniej do kościoła nie chodziłam, bo najpierw dochodziłam przez ponad pół roku do siebie, a potem było już zimno.
Tylko raz w lipcu mój wujek-ksiądz odprawił mi mszę z rodziną w domu.

Teraz czekałam z niecierpliwością na wyższe temperatury, no i wczoraj się udało.
Poszłam do parafii obok, bo chciałam iść na wózku elektrycznym, a do mojego kościoła są wysokie schody.
Skorzystałam z okazji i wyznałam grzechy przed innym księdzem, niż tym (według mnie nie kompetentnym) co zawsze.
Po mszy pogadaliśmy jeszcze chwilę z Edką (mieszka przy kościele) i wróciliśmy do domu na obiad.
Znowu ani razu się nie odsysałam.

Dzisiaj wyjeżdżam na kilka dni do Cerekwi, będzie opalanie, a więc ARRIVEDERCI!!!



P.S. Sezon bezkurtkowy uważam za POZYTYWNIE rozpoczęty!

wtorek, 24 kwietnia 2012

Doktor D. i życie

W sobotę wybraliśmy się z Dominikiem pierwszy raz na wspólny spacer.
W związku z tym, że w ostatnim czasie byłam tylko raz na dworze, to pomysłów na wyprawę miałam tak dużo, że nie mogłam się zdecydować gdzie pojechać w pierwszej kolejności.
W przeciwieństwie do większości ludzi uwielbiam jeździć autobusami :D, a że nie chciałam wypuszczać się od razu na głęboką wodę, tylko raczej wydłużać sobie stopniowo dystans, to pomyślałam, że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu i pojadę autobusem niedaleko - do szpitala na Józefowie - i odwiedzę Pana D., ordynatora oddziału, na którym leżałam półtora roku temu.
Dla niewtajemniczonych: doktorek chciał mnie uśmiercić mówiąc mojej, wręcz błagającej go o zabieg tracheotomii Mamie, że "taka jest kolej rzeczy".

Wcześniej dzwoniłam do szpitala trzy razy, żeby dowiedzieć się kiedy doktorek ma dyżur i przez kilka godzin nikt nie odbierał, potem gdy się w końcu dodzwoniłam pani odebrała, gdzieś mnie przełączyła i znów nikt nie odbierał.
Takim to sposobem guzik się dowiedziałam, nie wiem czy kawkę i papieroska w tym szpitalu mają zwyczaj pić i palić 5 godzin co godzinę??

Doktorka nie zastałam, ale przynajmniej na miejscu dowiedziałam się od dwóch bardzo miłych, zastępujących go lekarzy, że przyjmuje od poniedziałku do piątku.
W tym tygodniu znowu spróbujemy się wybrać, czekajcie na wieści.

A po co? Dużo osób mnie o to pyta.
Bynajmniej nie po to, żeby się wykłócać - aż taka niegrzeczna nie jestem, wbrew powszechnej opinii :P.
Chcę pokazać mu, że to życie "podtrzymywane przez maszynę", które widzi na swoim oddziale, różni się diametralnie od życia z maszyną w domu.
Że żyję, mam się dobrze, mówię i mam prawo głosu.
Żeby on tego prawa nie odbierał innym pacjentom i ich rodzicom/opiekunom.
Żeby nie podejmował za nich decyzji o życiu i śmierci, tak jak to próbował zrobić w przypadku mojej Mamy.
Wiem, że wiele osób zmarło przez pana D., bo nie potrafiło walczyć o swoich bliskich tak, jak moja Mama o swoje dziecko...
Niektórzy po prostu nie mają tyle siły, albo nie wiedzą jak to robić.
Albo nie wiedzą, że mogą.


Mimo wszystkiego co było, co mówiłam w szpitalu to JEJ ZAWDZIĘCZAM ŻYCIE PO RAZ DRUGI.





Jeśli ktoś boi się spotkać przypadkiem na swojej drodze życia pana D. i chce mieć świadomość w czyje ręce powierza siebie to proszę pisać z prośbą o pełne nazwisko na priv.
Każdemu BARDZO CHĘTNIE udzielę tej informacji :P.

sobota, 7 kwietnia 2012

ALLELUJA !

ALLELUJA !
Znowu długo mnie nie było, a tu już mamy święta.
Z tej okazji chcę Wam życzyć...

Wiary, co rozkwita w duszy niczym kwiat po mroźnej zimie.
Nadziei, co ożywi zakurzone marzenia i nada sens dniom.
Miłości, co zawsze będzie tą pierwszą, jedyną i spełnioną i tego cudu codziennego, na pozór zwykłego, co skrywa się w uśmiechu, dobrym słowie i pomocnej dłoni.
Tych małych-wielkich cudów, dla których warto żyć.


Lecz najważniejsze:
NIECH SIĘ NIE ZGUBI WŚRÓD TYLU PISANEK ŚWIĄT SENS PRAWDZIWY - JEZUS - BARANEK.




Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger