poniedziałek, 21 maja 2012

Las, melancholia i gniazd(k)a

W dniu wczorajszym także, pojechałam z ośmioosobową grupką do Lasu Kapturskiego w moim mieście, chociaż ciężko to lasem nazwać, bo nawet jakbym bardzo chciała i byłabym bardzo zdolna to nie potrafiłabym się w nim zgubić.
Ale soczysta, majowa, otaczająca mnie zieleń była miłą odmianą od ciągłego widoku blokowiska.
Pierwszy raz od tracheo pojechałam na dłużej w otwartą przestrzeń, bez jakiegokolwiek gniazdka w zasięgu wzroku i nie chodzi mi o ptasie gniazda, bo tego akurat było pod dostatkiem.
Nie żeby gniazdko elektryczne było mi potrzebne do szczęścia, ale do poczucia bezpieczeństwa tak.
Mimo, że miło było poleżeć na trawce to miałam raczej sentymentalny, nie optymistyczny, nastrój i wiem już, że bez SWOJEGO towarzystwa nigdzie się więcej nie ruszę.

 Psychodela w lesie






Copyright © ACZkolwiek - kocham życie! , Blogger